Poniedziałek był dniem burzliwym i pełnym roboty. Pakowanie, sprawdzanie czy wszystko jest, przeglądanie dokumentów, paszportu, apteczki, ciuchów. Załatwianie ostatnich spraw w mieście, ostatnie drobne zakupy i gotowe...
O 24:00 pakujemy wszystko do samochodu, pożegnanie z mamą (w końcu przez miesiąc będzie się martwić, czy jej syn cały wróci z podróży:D), siadam za kierownicą i w drogę. Tato siedzi obok, przysypia sobie (biedak musi potem wrócić z lotniska do domu). Po 40 minutach dojeżdżam do Wrocławia i ładuję się na autostradę A4. Wyjątkowo panuje duży ruch. Szybko dojeżdżam do zjazdu Kędzierzyn-Zdzieszowice i potem już pustymi drogami przebijam się do Pyrzowic. Okazuję się, że po drodze są jakieś roboty drogowe, a to światła nie działąją, a to puszczają jakimiś objazdami. Dodatkowo dołączą się do mnie pewien dziadek-Ślązak z rodzinką i postanawia jechać za mną, bo nie zna drogi na lotnisko. Ostatecznie koło 4:00 jestem na lotnisku.
Czekamy z tatą na Radka w kawiarence popijąc herbatę. W końcu koło 5:00 zjawia się Radek, odbieramy bilety, Radek zmienia pieniądze, pożegnanie z tatą i idziemy na odprawę. Około 6:00 autobusik podwozi nas do samolotu Wizzair'a. Ładujemy się na tylne siedzenia, ja siadam koło okna:) Lubię patrzeć na ziemię w trakcie lotu.
I tak obgadując menu Wizzair'a, czekając na odlot w ostatniej chwili do samolotu wpadają dwie zziajane i zestresowane dziewczyny - bały się, że nie zdążą na samolot:D Siadają koło nas i startujemy:)
Lecimy (jak podaje pilot) na wysokości 11 500 m.n.p.m., temperatura na zewnątrz -55 stopni Celsjusza, prędkość 800km/h.
Widoki za oknem przepiękne, z lotu ptaka Tatry wyglądają jak małe pagurki, a nie jak potężne góry:) Ustalamy z Radkiem szczegóły trasy i to co chcemy zobaczyć w Turcji. Później ja wracam do podziwiania widoków i czytania przewodnika po Turcji, a Radek przesypia resztę podróży.
W pewnym momencie zauważyłem, że jedna ze spoźnionych dziewczyn siedząca koło nas, zapalczywie coś pisze na torebce na wymiociny. Ponieważ zbliżaliśmy się do lądowania, budzę Radka i przy okazji pokazuje mu zaobserwowane zjawisko:D Tuż przed lądowaniem koleżanka się pyta nas czy może wziąć nasze torebki, oczywiście się zgadzamy, bo nie były nam potrzebne. Na pytanie po co jej te torebki, odpowiedź nas zabiła:D - "bo piszę bloga, a nie mam na czym.":P
Chwilkę z nią rozmawiamy, śmiejemy się i po wylądowaniu zbieramy się do wyjścia:D