Lot 13 godzin masakra mordega. Obok siedziala staruszka z Autralii, Amy. Bardzo fajna babka, miala genialne poczucie humoru i mozna bylo pogadac.
Wysiadka z samolotu i..... cieplo:P troche wilgoci ale nawet bardzo cieplo. Odprawa szybko przebiega i po chwili mam wize malezyjska na 90 dni. Celnik sklada mi nawet zyczenia z okazji 21 urodzin:D
Krece sie troche po lotnisku. Po jakims czasie podbiega do mnie piekna Malezyjka, ktora poznalem na lotnisku w Londynie i z ktora wczesniej zamienilem kilka slow. Podchodzi z tekstem:
"Cos zgubiles"
ja przerazony patrze czy mam paszport czy nie zgubilem go:D
"Co zgubilem"
"Kartke z moimi namiarami: mailem i numerem telefonu"
ja usmiech, znowu kilka minut rozmowy, wymiana namiarow i juz nowy, mily i sliczny kontakt nawiazany:D
Potem laduje sie do zoltego autobusu do KL Sentral (8 ringitow - czerwony autobus AirAsia kosztuje 9 ringitow). Autobus jest pelny... Przechodze obok kolejnych siedzen i nagle slysze jezyk polski :)))) Podchodze i mowie "dzien dobry" do dwojki pasazerow....
Siadam kolo nich i po chwili rozmowy okazuje sie, ze Marek pracuje tutaj w Kuala Lumpur, natomiast druga osoba jest przemila mama Marka. Po krotkiej rozmowie Marek zaprasza mnie do nich do domu..... jest godzina 2:00 w nocy a ja nie mam rezerwacji zadnego hotelu i pojecie gdzie jakiegokolwiek hotel-hostel moze byc....:D
Jestem u Marka do tej pory i w Kuala Lumpur zostane pewnie do konca tygodnia. Czuje sie u nich wspaniala... Obdarzyli mnie czyms wiecej niz tylko polska goscinnoscia, ale przede wszystkim zyczliwoscia. Czlowiek czuje sie jak w domu zajadajac polska kielbase krakowska i popijajac .... drinki o polskiej mocy....Danzka Limited Edition rzadzi ;-P