Wstajemy o 9:30 > koniec jet lag'u:D
Po sniadaniu udajemy sie do katedry St. John (w Kuala Lumpur maja tylko 5 kosciolow, ale w sumie kraj muzulmanski).
Slonce grzeje, woda na czlowieku stoi. Jedziemy do Menara KL, czyli wiezy telewizyjnej. Wjazd drogi: 38 ringitow, ale warto. wjezdzamy na punkt widokowy. I tutaj po prostu poezja:D Cale Kuala Lumpur ma sie jak na dloni. Petronas Towers tuz obok. Miasto niby tylko 2 miliony mieszkancow, ale wiezowce i nowoczesnosc jak w Chicago.
Zjezdzamy na dol, w ramach biletu mamy jeszcze wizyte na farmie zwierzat i symulatorze F1 (lipne troszke ale czemu nie:D). Pozniej przechodzimy przez specjalnie zachowana w centrum miasta dzungle. Jest tu troche chlodniej ale duchota dlawi czlowieka. Cykady graja tak jakby sie bylo na placu budowy, glosniej chyba sie nie da.
Wracamy i w ramach odswiezenia i relaksu idziemy popolywac na basenie na dole.
Na koniec teraz wieczorem wpadlismy do Times Square, czyli centrum handlowego (drogie panie> raj dla was, jesli na zakupy to tylko tutaj > pasaz ma 11 poziomow!!!). W srodku tego centrum jest normalnie wybudowany rollercaster. Jedzi miedzy poziomami i sklepami. Fajny widok.
Teraz siedze w kawiarence, uzupelniam skrotowo wpisy. Jak natrafie na tanszego neta to napisze wiecej i moze umieszcze zdjecia.