Geoblog.pl    geralt1    Podróże    Asian&South American Backpacking Expedition 2010 - z plecakiem przez Azje i Ameryke Poludniowa    Sliczne kolonialne miasteczko
Zwiń mapę
2010
05
cze

Sliczne kolonialne miasteczko

 
Malezja
Malezja, Melaka
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11888 km
 
Wstajemy o 9:00. Pakowanie, a w sumie to przepakowanie. Dzieki zyczliwosci ludzkiej doszlo mi kilka nowych rzeczy.
Ladujemy sie w samochod i jazda. Na poczatku troche krecenia sie po miescie aby wjechac na dobra autostrade. Potem juz jak z gorki. Po autostradzie jedzie sie szybko, srednio 150km/h. Po drodze przepiekne widoki, plantacje palm (tam to dopiero jest wezy i innego badziewia, ktore moze pokasac a nawet zabic), roznorodnosc roslinnosci.
Po drodze zauwazylem ze Malezyjczycy maja nieraz na tablicach rejestracyjnych godla. Oznaczaja one ze wlasciciel auta jest czlonkiem rodziny krolewskiej, albo parlamentu czy rzadu.
Po 1,5 godzinie zjezdzamy na Malakke. Oczywiscie kiepskie oznakowanie powoduje ze przez jakis czas jedziemy w slepo, na czuja. W koncu jednak udaje nam sie dotrzec do naszego hotelu.
Hotelik pelen wypas. Widok na slawna Ciesnine Malakka z wielka iloscia statkow uderze w wyobraznie.
Rozpakowanie i jedziemy do centrum.

Od razu w oczy rzuca sie dawny kolonialny europejski wystroj, kamieniczkie w stylu portugalskim. Miasteczko od razu robi na mnie pozytywne wrazenie, urzeka mnie. Korzystamy w wiezy widokowej i za 15 ringgitow wjezdzamy na 10 minut na gore, skad podziwiamy Malakke. Widoki cudne.

Potem idziemy sobie alejka przy rzece Malakka. Zapada powoli zmrok. Miasteczko rozni sie znaczaco od Kuala Lumpur. Jest tu spokojniej i ciszej.
Dochodzimy do urokliwego kosciola anglikanskiego, caly z czerwonego budulca. Zmrok zapadl bardzo szybko, ale Malakka pokazala swoj urok od drugiej strony. Otoz jest ona w fajny sposob oswietlona, podkreslajac walory miasta.
Wchodzimy w uliczke pelna straganow z jedzeniem i innymi roznymi drobiazgami. Po chwili poszukiwan znajdujemy uliczke na ktorej zgodnie obok siebie stoja trzy swiatynie roznych religii: meczet, hinduistyczna i chinska.
Krecimy sie jeszcze troche po tym urokliwym miasteczku i jedziemy do dawnej osady portugalskiej. Niestety, jest to bardziej trik majacy sciagnac turystow. Nie ma tu nic ciekawego, poza tym po godzinie czekania na jedzenie, wkurzylismy sie i poszlismy sobie do chinczykow.
Dziesiatki straganow z pysznym, tanim jedzeniem (od 3 do 7 ringgitow). Rozgladamy sie i okazuje sie ze jestesmy jedynymi "orang puti", mimo tego czulismy sie komfortowo. Za 7 ringgitow najadlem sie az miejsca na nic innego nie mialem - bulionik, makarony, kilki, kawalki kaczki, sos curry drugi nieznany. Potem jeszcze pierozki z miesem i marynowany imbir z trawa cytrynowa. Wszystko to laduje do jednej miseczki i paleczki w ruch. Potem wracamy do hotelu i spac.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
geralt1
Piotr Dłużyński
zwiedził 18.5% świata (37 państw)
Zasoby: 367 wpisów367 138 komentarzy138 361 zdjęć361 0 plików multimedialnych0