Pobudka o 5:00 rano. Na zewnatrz jeszcze ciemno. Nieprzytomny zwlekam sie z lozka. Ode sie umyc, szybko pakuje manatki i obladowany lece na stacje metra. Kupuje bilet i z jedna przesiadka dojezdzam w okolice dworca. Stad na nogach juz ide uliczkami jeszcze sennego miasta.
Poniewaz mialem jeszcze czas, a bylem glodny, zajrzalem do chinskiej knajpkii zjadlem solidne sniadanie.
Na dworcu dokupuje wode i juz wzywaja do pociagu. Najpierw szybka kontrola biletowa, potem krotka odprawa paszportowa malajska. Zaskoczony nie dostaje pieczatki wjazdowej, tylko Immigration Card z data wjazdu. Kobieta w okienu twierdzi ze wszystko jest ok.
O 7:45 ruszamy. Juz po 20 minutach stajemy aby przepuscic nadjezdzajacy z naprzeciwka pociag (w Singapurze jest tylko jedna linia kolei, i nalezy ona do Malezji). W pociagu pierwsze co uderza to straszne zimno. Klimatyzacja leci na maxa, a ja mimo zalozonego polara, dalej umieram z zimna. Rozgladam sie wokolo, ale malo obcokrajowcow, natomiast reszcie to nie przeszkadza.
Po 1,5 godzinie dojezdzamy do punktu kontroli granicznej singapurskiej. Na dobry poczatek zostalem rowno opieprzony przez straznika za probe zrobienia zdjecia chinskiej rodzince (dali mi aparat i poprosili o zrobienie zdjecia). Straznik nakrzyczal sie, postraszyl mandatem 10000S$ i sobie poszedl:D.
Potem przy kontroli pani oficer z zainteresowaniem zaczela sie przygladac mojemu paszportowi. Z usmiechem i ciekawoscia zapytala jak sie wymawia moje nazwisko. Kiedy je wymowilem, ona probowala powtorzyc, ale nie dala rady:D Posmialismy sie chwilke, pieczatka do paszportu, zyczenie milego dnia i powrot do lodowki.
W pociagu cala trase zmieniali sie ludzie, wsiadali wysiadali. Na poczatku bylo wiecej Hindusow i Chinczykow. Potem doszli Malezyjczycy i ich kobiety w chustach. Krajobrazy za oknem tez sie zmienialy, niezmienna byla tylko ta lodowka. Probowalem rozmawiac z pracownikiem kolei, ale on uparcie twierdzil ze jest za cieplo. No coz. Ja w takim razie polar, koszulka, spodnie, buty i telepanie sie przez 18 godzin jazdy.
Przyjezdzam do Ipoh z godzinnym opoznieniem o 19:11. Z blogoscia witam malezyjski upal. Dworzec malutki ale spokojny, czysty. Poniewaz jest ciemno, a Ipoh ma zla opinie, rozgladam sie za hostelem tylko w okolicy dworca. Niestety dostepny byl tylko dworcowy hotel za 79 ringgitow (cena wywolawcza), to o wiele wiecej niz w Singapurze!!! Postanawiam spac na dworcu w takim razie.
Siadam sobie spokojnie na uboczu. Po chwili przysiada sie jakis Chinczyk. Ja spokojnie wcinam singapurskie jedzenie (ciastka i tunczyk w sosie pomidorowo-chilli), ale katem oka widze, ze Chinczyk zbiera sie w sobie aby cos powiedziec. Po chwili przelamal sie i jeszcze bardziej lamana angielszczyzna zagadal. Pytal skad, jak, gdzie itp. Kiedy uslyszal ze spie na dworcu, bez zastanowienia zaprosil mnie do siebie. Poniewaz moj zmysl co do ludzi nigdy dotad mnie nie zawiodl,a teraz czulem ze cos jest nie tak, odmowilem. Koles wydawal mi sie podejrzany i czulem, ze ma jakies glupie zamiary i plany. Zaczalem wiec opowiadac, ze znajomi na mnie czekaja w Hat Yai, a dzis juz po prostu nie ma pociagu. Potem dodalem ze rodzina wie gdzie jestem, ze inne instytucje tez zostaly poinformowane.
Chinol nie daje za wygrana i zaczyna swoja bajke jak to tutaj niebezpiecznie, ze czemu sie boje pojsc do niego, czemu mu nie ufam. Odpowiadam, ze spalem w bardziej niebezpiecznych miejscach i bylo ok. Poza tym po dworcu kreci sie policja, dworzec jest okamerowany i mnostwo tutaj ludzi. A nawet gdyby ktos probowal mnie okrasc to nie znajdzie nic poza ciuchami, 20 ringgitami i nozem wycelowanym w siebie.
Chinczyk powoli sie rozkrecal i docieral do sedna. Zaczal od pytania jak wyglada sytuacja gejow w Europie i co o tym sadze. Ja wku***ony na maxa odpowiadam, ze nie wiem, niewiele mnie to interesuje bo mam dziewczyne. Poza tym raczej negatywnie sie podchodzi do gejow, a w Polsce to lapia takich i karza elektrowstrzasami po genitaliach. Jak zlapia takiego delikwenta ponownie na tym chorym dzialaniu, to go kastruja. Zalujcie ze nie widzieliscie miny Chinczyka, uwierzyl we wszystko, przerazony popatrzyl na mnie. Dodalem, ze z mojej strony, gdyby ktorys gej probowal sie do mnie przystawiac, to dostalby po mordzie. Gdyby to nie wystarczylo, to skonczyloby sie z nozem na szyi delikwenta jako ostrzezenie.
W rtm momencie widzac, ze niewiele wskura, poszedl sobie, a ja dziekowalem niebiosom, ze moj zmysl do ludzi nadal dziala bez zarzutu:)
Ze spostrzezen:
-Ludzie w Malezji sa mili i pomocni (nie mowie o pedo-Chinolach:D). Malajowie zawsze podejda, porozmawiaja, usmiechna sie, pomoga.
-Malezja to muzulamanski kraj, zatem wszystkie produkty musza byc oznaczone, czy sa "HALAL", czy "NON HALAL" - czyli niezdatne do spozycie przez muzulamanina. W sklepach sa specjalne kasy z podzialem produktow. W kasach 'NON HALAL" ekspedientki zakladaja rekawiczki zanim cos zapakuja.
-Malezyjczycy sa bardzo dumni ze swojej narodowosci i kraju. Wszedzie wywieszaja flagi narodowe: przed domami, urzedami, sklepami, dworcami, szkolami.