Rano songhathew'em (tutejszy jakby bus, pick-up, osloniety z tylu, po obu stronach sa laweczki na ktorych sie siedzi) pojechalem do Ao Nang (50 bahtow) - nadmorskiej miejscowosci, lezacej nad brzegiem cudownego Morza Andamanskiego. Tam po raz kolejny obraz jak z filmow podrozniczych, tyle ze tym razem na zywo. Blekitna woda o temperaturze jakuzzi, piasek drobny jak pyl, koloru kremowo-zoltego, wokolo natopmiast pojedyncze wysokie wysepki krasowe.
Kupuje kurs long-boatem i po uzbieraniu sie 7 osob plyniemy na Railay.