Na Railay plaze jeszcze piekniejsze. Otoczona wysokimi krasowymi mogotami, ktore sa idealnymi miejscami dla amatorow wspinaczki. Podziwiam i zmierzam do w kierunku punktu widokowego. Slyszalem, ze jest tam strome wejscie, ale rzeczywistosc przerosla moje najsmielsze oczekiwania. Strzalka wskazujaca na "Viewpoint" pokazuje prawie pionowa sciane, z ktorej zwisala lina. Patrze, mysle, patrze na swoje obuwie (japonki) i ruszam:D
W pol godziny pokonalem trase na ktora nadaja sie buty gorskie, mimo to dalem rade i sie nie zabilem nawet w japonkach:D Zlany potem, brudny od pomaranczowej ziemi staje na viewpoincie. W gorze widze i slysze tylko maply smiejace sie ze mnie i mojej inteligencji do wspinaczki:) Widok jednak rekompensuje trud. Widac cala okolice, gory, obie plaze, dzungle i palmy, palmy palmy...
Zejscie jest jeszcze lepsze:) W japonkach chyba bym sie zabil na tej mokrej, sliskiej, pionowej scianie. Postanowilem zatem pojsc na wiekszy hard-core>> zszedlem na bosaka i przezylem:D
Do Krabi wrocilem long-boatem jako ostatni i jedyny pasazer. Sternik po drodze pomylil droge i wplynal na mielizne. Przepychalismy kilka minut razem lodke i ostatecznie dotarlismy do Krabi ( tutaj sa duze plywy - nawet do kilku metrow). Na nastepny dzien Ko Phi Phi.