Wstajemy o 10:00. Nie jest źle, jet-lag męczy nas mniej niż przewidywaliśmy. Zmieniamy pokój na większy za tę samą cenę Na dole w recepcji hostelu Macarena poznaje jednego Polaka. Jest to Andrzej z Warszawy, podróżuje po raz kolejny 6 miesięcy po Azji. Tym razem ze swoją dziewczyną, hinduską Manali. Poźniej spotykamy ich wiele razy na mieście. Los jednak splecie nas na więcej dni i przygód.
Po śniadaniu znowu udajemy się naKhao San Road. Potrzebujemy więcej kasy, musimy więc rozmienić dolary. Nie chcemy brać na razie pieniędzy z bankomatu. Na backpackerskie nieszczeście, prawie wszystkie bankomaty w Tajlandii ciągną 150 THB prowizji, za każdorazową wypłatę pieniędzy. Jest tylko jeden bank, singapurski AEON, który nie bierze prowizji i który ma niewiele bankomatów w Tajlandii. Na Khao San Road kupuje sobie okulary przeciwsłoneczne, bo bez nich normalnie śmierć dla oczu przy tym słońcu. Za 180 THB biore „oryginalne” Ray Ban’y w stylu spawacza > czyli ja widzę wszystko, a oni nie widzą moich oczu i gdzie ja patrzę :D Wierzcie mi, ale ułatwia to dużo. Złapanie kontaktu wzrokowego z nimi zachęca ich do naciągania cię na zakupy i inne pierdoły, a tak można spokojnie oglądać sobie co się chce.
Ponieważ jeden z bankomatów AEON znajduje się w cetrum handlowym MBK, postanowiliśmy się tam udać. Tuk-tuk wychodzi około 100-150 THB w jedną stronę, więc pojechaliśmy autobusem publicznym, który staje tuż pod MBK. Bilet kosztuje… 7 THB w jedna stronę. Autobus nr 47 odjeżdża z głownej ulicy, równoległej do Khao San Road. Wystarczy zapytać kogokolwiek, lub w hostelu skąd odjeżdża.
MBK to potężne centrum handlowe, mające 6 poziomów, potężnych, wielkiech. Znajdziecie tu wszystko > apteki, sprzęt elektroniczny, ubrania, pamiątki, restauracje > WSZYSTKO. My udajemy się najpierw na poziom 2, gdzie znajdujemy niebieski bankomat AEON. Bierzemy od razu więcej kasy, ponieważ nie wiadomo kiedy następnym razem natrafimy na ten bankomat, a nie chcemy płacić prowizji w innych bankomatach. Na poziomie 5 całe piętro to elektronika > telefony, MAC, komutery, laptopy, netbooki, playstation, xboxy, tablety, karty pamieci, czego dusza zapragnie. Nowe, uzywane, oryginalne, podrobki tajskie, chinskie, wietnamskie. Udało nam się znaleźć kartę pamięci do aparatu Macareny. Kobieta zaczęła od 1000 THB za 8GB MS Pro Duo, ostatecznie zeszła do 650 THB. Nie najtaniej, może ze 20 zloty taniej niż w Polsce, ale za to oryginalna, nowa karta. Za uzywane lub podrobki chca około 200 THB mniej.
Dla ludzi chcacych kupic sobie na pamiatke koszulki ze smiesznymi napisami, których pełno na Khao San Road. Na KSR kosztują one średnio 250 THB, w MBK sprzedają je za 100 THB, a wybór mają nawet większy. Polecam.
W samym MBK krecą się tysiące ludzi, tłok i ścisk nieraz denerwuje. Kręci się tutaj mnóstwo arabskich i hinduskich rodzin. Po ubiorach można poznać nawet z jakich krajów pochodzą. Kobiety w czarnym hijabie z nikabem, obok mąż i grupka dzieci > Arabia Saudyjska. Kobiety o wydatnych nosach, spod hijabu wystają kosmyki włosów > Iran. Po tym jak kobieta z informacji wzywała ludzi do biura w związku ze zgubami i reklamacjami byli też ludzie z Pakistanu, Indii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Omanu, Jordanii, Egiptu, Iraku.
Na KSR wróciliśmy ponownie autobusem 47 za 7 THB. Jechaliśmy aż 60 minut z powodu potężnych korków. Po obiedzie w restauracyjce koło hostelu, Maca zostaje aby pobuszować w internecie, ja natomiast ruszam w okolice KSR zakupić niezbędne rzeczy i znaleźć najtańszy bilet na Ko Samui.
Udało mi się kupić nowy „Lonely Planet: South East Asia on a shoestring” za 480 THB. Ciężko było się targować z kobietą. Chciała 700 THB, a za 500 THB chciała mi wcisnąć używany, zniszczony egzamplarz. W końcu po mieszance komplementów, uśmiechów, pokazywania wzajemnej biedy i konieczności zarobku lub oszczędności stanęło na 480 THB.
Następnie kupiłem dla Macareny pokrowiec przeciwdeszczowy na plecak. Cena wywoławcza 400 THB. Mało nie wyśmiałem kolesia. Powiedziałem, że za ten kawałek materiału dam mu max. 100 THB. W końcu stanęło na 180 THB (i tak przepłaciłem:/).
W międzyczasie zaglądam do wszystkich biur podróży orientując się w cenach. Podrożało i to znacznie. W zeszłym roku na Ko Phangan utargowałem bilet za 350 THB. Teraz ceny na Ko Samui klarują się wszędzie około 500-550 THB. Wszyscy tłumaczą się że za dwa dni jest Half Moon Party, a za tydzień Full Moon Party. Znalazłem tylko dwa biura gdzie chcieli zejść do 400 THB. W końcu kupiłem dwa bilety na dzień następny u jednej kobietki za 400 THB. Autokar odjeżdża wieczorem do Surat Thani przyjeżdża nad ranem. Potem łódź na Ko Samui.
Po moich zakupach, Macarena rusza na swoje zakupy > patrz ciuchy :D Na koniec dnia kolacyjka na KSR, powrót do hostelu, prysznic, film i spać.