Geoblog.pl    geralt1    Podróże    South East Asia - Same same but different :)    Jedziemy na południe
Zwiń mapę
2011
08
lip

Jedziemy na południe

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9767 km
 
Wstajemy wcześnie, aby się wylogować z hostelu przed 11:30. Nie chcemy płacić za kolejny dzień. W trakcie śniadania spotykamy Andrzeja z Manali. Też myślą o udaniu się na południe. Tym bardziej, że został im ostatni tydzień podróży. Po krótkiej rozmowie udają się z nami.
My zostawiamy bagaże w biurze podróży. Niestety kobieta nie chciała im sprzedać biletów za 400 THB, chciała 500 THB. Andrzej kupił zatem bilety w jakimś innym biurze. Pojadą innym busem, ale spotkamy się na łodzi.

Do 18:00 kręciliśmy się w okolicach Khao San Road, zabijając czas. O 18:00 zabrano nas do głownego biura, skąd mieliśmy pojechać. I tutaj zaczęła się lawina niefortunnych zdarzeń.

Najpierw autobus przyjechał spóźniony godzinę. Ale to zaledwie czubek góry lodowej. Prawdziwy problem pojawił się jak weszliśmy do autokaru. Tam zamiast obiecanej klimatyzacji i 25 stopni czekała na nas sauna, zaduch i 36 stopni. Normalnie masakra. Można to wytrzymać godzinę, max dwie, ale 12 godzin?! Kierowca i pomocnik kierowcy ni w ząb angielskiego. Odpowiedzi na wszystko „OK. Yes mister.” W końcu na siłę zaciągnęliśmy pomocnika na górę. Upał go powalił. Jedyne co stwierdził to „ojejej, very hot” i poszedł na dół do kierowcy, gdzie klima działała i mieli 24 stopnie (wszystko pokazywał termometr na dole, koło kierowcy). Myśmy myśleli, że naprawi czy coś, a ten nic. My się topimy, pocimy, ledwie oddychamy. Sami otworzyliśmy pokrywy w dachu. W końcu zaczęliśmy schodzić po kolei i marudzić tej dwójce na dole. Jedyne co robili to odpowiadali na wszystko: „Ok, yes mister” i się śmiali. W końcu jedna z Hiszpanek się wkurzyła i zaczeła im przez pół godziny walić monologi bluzgów po hiszpańsku i inne po angielsku. Koleś dał nam na górę wiatrak, który dawał ochłodę max dwóm rzędom. Porażka. Stwierdzili, że za 10 minut stop i naprawią. Owe 10 minut trwało 1,5 godziny. Myśmy prawie umarli tam na górze. W końcu kiedy się zatrzymali, stali nad silnikiem nic nie robiąc, gadając, smiejąc się. Ludzie się zdenerwowali i nie chcieli wrócić do autokaru. Pomocnik w końcu zadzwonił do Bangkoku do kogoś kto mówi po angielsku. Stanęło na tym, że kierowca kręcił się w nocy około 2 godzin w poszukiwaniu warsztatu aby naprawić klimę. Okazało się, że w 4,5 godziny ujechaliśmy tylko 100 km od Bangkoku. Baliśmy się, że spóźnimy się na prom, a potem jeszcze odmówią zwrotu bagażu. Na koniec jednak naprawili klimę i ruszyliśmy do Surat Thani w chłodniejszym klimacie :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
geralt1
Piotr Dłużyński
zwiedził 18.5% świata (37 państw)
Zasoby: 367 wpisów367 138 komentarzy138 361 zdjęć361 0 plików multimedialnych0